czwartek, 2 października 2014

co za ciężka praca, takie nic-nie-robienie

Człowiek zagubiony, nieprzyzwyczajony, nie wie co z sobą począć ;))))
Wygrzałam sadełko na słońcu, przy babciach i dziadkach człowiek ma zero kompleksów, czuje się cudownie zgrabny i młody, nie ma jak wczasy w domu pogodnej starości ;)

W miasteczku gdzie mieszkam ze świecą szukać lokalnych smaków, wszystko ustawione pod brytoli (głownie emerytów;). w ogóle mam wrażenie ze miejsce w którym jestem to jakiś brytyjski dom pogodnej starości :))) nie ma dzieci, ok, ale średnia wieku stanowczo mnie zaskoczyła, wiek naszych rodziców, a nawet i lepiej :))) i od czasu do czasu zaplątana jakaś młodsza parka, zastanawiająca się pewnie kiedy i dlaczego rozum ich opuścił, ze się tu wybrali;) ale są tez plusy, jest cisza, spokój, miejscowość umiera w okolicach 23-ciej, co mi bardzo pasuje i w porównaniu do niezmiernie brzydkich imprezowych miejscowości na południu, ma jednak więcej klasy. nie zapiera tchu, ale jest wystarczająco przyjemna.

Trochę koloru złapałam, wprawdzie dalej będę biała jak córka młynarza, ale co tam, w przyszłym roku tez mam urlop, może znowu dwa dni na słońcu poleżę i kolor poprawię ;)