niedziela, 28 września 2014

dzisiaj się przekonałam, ze pierwszy bieg nie służy tylko do ruszania z miejsca

ale ze można na nim ( naprzemiennie z biegiem drugim, ale z rzadka ;) pokonać 15km. Myślałam że mi się silnik zagotuje:)))) na zdjęciu kawałek tej drogi, niezły 15 kilometrowy zygzak :)


A poza tym dzień minął nie wiem kiedy, rano o 9 odebrałam samochód, do 11.45 zbierałam się w sobie żeby ruszyć w trasę, niezłego miałam cykora. Naczytałam się w internecie jakie te drogi trudne, kręte, wąskie, trudne, etc, że aż się w sobie zamknęłam i stwierdziłam że może lepiej siedzieć na dupie w hotelu. No ale po 3 godzinach stwierdziłam że chyba tu oszaleje do czwartku, a potem już jakoś poszło, i nie było wcale tak źle. Kubicą szosy nie byłam oczywiście, większość trasy jechałam statecznym 50-60 km/h, a ostatni odcinek 20-30 km/h, na biegu pierwszym przeważająco, ale żyję, i na dodatek było bardzo fajnie:) widoki z góry wyspy boskie, szkoda że zdjęcia tego nie oddają.


Większość dnia jechałam górskimi drogami przez park narodowy Teide, ale po 3 godzinach marsjańskiego krajobrazu zatęskniłam za zielenią. Zjechałam na północ do La Orotava, w tempie japońskiego turysty przemknęłam przez bardzo przyjemne miasteczko, i szybko uciekałam, bo tak naprawdę głównym celem dzisiejszego dnia miał być najbardziej na zachód wysunięty punkt wyspy - faro del Teno, czyli latarnia na teoretycznie zamkniętym zachodnim przylądku. Teoretycznie, bo w necie wszyscy twierdzili, ze mimo ze droga zamknięta, to jednak otwarta, że znaki są ze najlepiej nie wjeżdżać, a tak w ogóle to jazda na własne ryzyko, etc etc, ale wszyscy wjeżdżali i zdjęcia robili, i wyglądało to czadowo. No wiec dojechałam, a jakże, do znaków co to mówią żeby nie wjeżdżać, a potem za znakami po prostu postawiono fizyczne bramki zamykające drogę. I na tyle było, stwierdziłam że barierek forsować nie będę :)
I urządziłam sobie rajd z prędkością 20 km/h przez przełęcz łącząca północ wyspy z południem.

Fajny dzień, intensywny.

Jutro wschód wyspy, jeszcze nie zdecydowałam się co dokładnie, czy treking w parku Anaga, czy coś innego, zobaczę jak wstanę. Po wczorajszej wędrówce chodzę jak kaleka, każdy krok to tona bólu:)